Postaw
się w sytuacji Chrystusa. Jezus udał się do Jerozolimy, aby zgodnie ze zwyczajem
Żydów oczyścić się przed Świętem Paschy [która jest pamiątką wyjścia Narodu
Wybranego z Egiptu, z domu
niewoli]. Jednocześnie wie,
że nadszedł czas, aby wypełniły się Pisma. Wie, że to, do czego przygotowywał
się przez całe swoje życie właśnie nadchodzi. Co czułbyś w takiej
sytuacji?
Czasami
chciałbyś pójść za Chrystusem we wszystkim, ale kiedy Chrystus wskazuje na
Jerozolimę... zawracasz. Chciałbyś pójść za Nim, ale kiedy On wskazuje, czym to
się okaże na samym końcu, czujesz, że to za dużo dla Ciebie.... to takie
ludzkie.
Pewnie
zastanawiasz się, co to ma wspólnego ze mną? Jaki to ma związek? Wyobraź sobie,
że napisałeś książkę na konkurs, załóżmy, że starasz się o literacką nagrodę
Nobla - w książce opisałeś całe swoje
życie, są tam rozdziały, w których możesz przeczytać o swoich chwalebnych
chwilach, Twoje sukcesy i chwile, kiedy czujesz się naprawdę świetnie. Ale jest
też rozdział, którego nie chcesz otworzyć, który najchętniej wyrzuciłbyś gdzieś
daleko za siebie. To Twój siódmy a zarazem ostatni rozdział książki, w którym
zapisane są wszystkie te trudne i krzywdzące dla Ciebie sytuacje.... To
wszystko o czym najchętniej po prostu byś zapomniał - wróćmy jednak do książki i konkursu. „Po
drodze” postanowiłeś pozbyć się ostatniego - najtrudniejszego - rozdziału dla Ciebie, gdyż nie widzisz w nim żadnej wartości,
a jeszcze może zdarzyć się tak, że pogrąży Cię w konkursie - przechodząc zauważasz śmietnik i czym prędzej
pozbywasz się go...
Jakież
jest Twoje zdziwienie, kiedy konkurs literacki wygrywa nikomu nieznany pisarz,
który zgłosił... maszynopis znaleziony na śmietniku... Twój maszynopis! Twój
siódmy rozdział! Jakim cudem ten beznadziejny według Ciebie rozdział mógł
wygrać konkurs?!... Przecież nie ma tam nic szlachetnego, nic po ludzku
sensownego...
Widzisz...
Najprościej byłoby powiedzieć, że to Jezus zasiadł w komisji i najwartościowsze
dla Niego jest właśnie to, w czym jesteś do Niego najbardziej podobny. Ale nie
o nagrodę Nobla tu chodzi, tu chodzi o coś zdecydowanie większego. Nie wiem jak
inaczej wyjaśnić Ci, że Bóg posłał Chrystusa, swego syna, na ziemię, posłał Go
tak nisko, właśnie po to, by Ciebie wywyższyć... by pokazać człowiekowi, jak bardzo jest on
podobny do swego Stwórcy, a przez to jak cenny w Jego oczach... Przecież człowiek
– każdy z nas – jest umiłowanym dzieckiem Bożym – tak jak Chrystus. I każde potknięcie,
każdy trud boli Boga-Ojca równie mocno jak każde potknięcie na drodze krzyżowej
Chrystusa, każdy bat podczas chłosty przez żołnierzy czy obelga skierowana
przez Sanhedryn…
Więc?
Co jest Twoją Jerozolimą? Co jest Twoim Siódmym rozdziałem? Życzę Ci, byś w te
Święta, mógł zajmować się nie rozkicanymi zajączkami, lukrowanymi barankami i tak
dalej, ale byś naprawdę spotkał się z Chrystusem, w Jerozolimie, by w tym co
być może najtrudniejsze odnaleźć Chrystusa i
z tego czerpać siłę do życia. Spróbuj
po prostu, pomyśleć o tym wszystkim, co miało miejsce blisko 2000 lat temu, jak
o formie miłości wobec Ciebie -
bardzo trudnej, ale miłości, w tym, co najtrudniejsze, być może te słowa
jakoś Ci w tym pomogą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz