sobota, 19 kwietnia 2014

Moja Jerozolima

Postaw się w sytuacji Chrystusa. Jezus udał się do Jerozolimy, aby zgodnie ze zwyczajem Żydów oczyścić się przed Świętem Paschy [która jest pamiątką wyjścia Narodu Wybranego z Egiptu, z domu niewoli]. Jednocześnie wie, że nadszedł czas, aby wypełniły się Pisma. Wie, że to, do czego przygotowywał się przez całe swoje życie właśnie nadchodzi.  Co czułbyś w takiej sytuacji? 


Czasami chciałbyś pójść za Chrystusem we wszystkim, ale kiedy Chrystus wskazuje na Jerozolimę... zawracasz. Chciałbyś pójść za Nim, ale kiedy On wskazuje, czym to się okaże na samym końcu, czujesz, że to za dużo dla Ciebie.... to takie ludzkie. 
Pewnie zastanawiasz się, co to ma wspólnego ze mną? Jaki to ma związek? Wyobraź sobie, że napisałeś książkę na konkurs, załóżmy, że starasz się o literacką nagrodę Nobla -  w książce opisałeś całe swoje życie, są tam rozdziały, w których możesz przeczytać o swoich chwalebnych chwilach, Twoje sukcesy i chwile, kiedy czujesz się naprawdę świetnie. Ale jest też rozdział, którego nie chcesz otworzyć, który najchętniej wyrzuciłbyś gdzieś daleko za siebie. To Twój siódmy a zarazem ostatni rozdział książki, w którym zapisane są wszystkie te trudne i krzywdzące dla Ciebie sytuacje.... To wszystko o czym najchętniej po prostu byś zapomniał -  wróćmy jednak do książki i konkursu. „Po drodze” postanowiłeś pozbyć się ostatniego - najtrudniejszego - rozdziału  dla Ciebie, gdyż nie widzisz w nim żadnej wartości, a jeszcze może zdarzyć się tak, że pogrąży Cię w konkursie -  przechodząc zauważasz śmietnik i czym prędzej pozbywasz się go...

Jakież jest Twoje zdziwienie, kiedy konkurs literacki wygrywa nikomu nieznany pisarz, który zgłosił... maszynopis znaleziony na śmietniku... Twój maszynopis! Twój siódmy rozdział! Jakim cudem ten beznadziejny według Ciebie rozdział mógł wygrać konkurs?!... Przecież nie ma tam nic szlachetnego, nic po ludzku sensownego...

Widzisz... Najprościej byłoby powiedzieć, że to Jezus zasiadł w komisji i najwartościowsze dla Niego jest właśnie to, w czym jesteś do Niego najbardziej podobny. Ale nie o nagrodę Nobla tu chodzi, tu chodzi o coś zdecydowanie większego. Nie wiem jak inaczej wyjaśnić Ci, że Bóg posłał Chrystusa, swego syna, na ziemię, posłał Go tak nisko, właśnie po to, by Ciebie wywyższyć...  by pokazać człowiekowi, jak bardzo jest on podobny do swego Stwórcy, a przez to jak cenny w Jego oczach... Przecież człowiek – każdy z nas – jest umiłowanym dzieckiem Bożym – tak jak Chrystus. I każde potknięcie, każdy trud boli Boga-Ojca równie mocno jak każde potknięcie na drodze krzyżowej Chrystusa, każdy bat podczas chłosty przez żołnierzy czy obelga skierowana przez Sanhedryn…

Więc? Co jest Twoją Jerozolimą? Co jest Twoim Siódmym rozdziałem? Życzę Ci, byś w te Święta, mógł zajmować się nie rozkicanymi zajączkami, lukrowanymi barankami i tak dalej, ale byś naprawdę spotkał się z Chrystusem, w Jerozolimie, by w tym co być może najtrudniejsze odnaleźć Chrystusa i  z tego czerpać siłę do życia. Spróbuj po prostu, pomyśleć o tym wszystkim, co miało miejsce blisko 2000 lat temu, jak o formie miłości wobec Ciebie -  bardzo trudnej, ale miłości, w tym, co najtrudniejsze, być może te słowa jakoś Ci w tym pomogą...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz