czwartek, 17 kwietnia 2014

Shrek w ornacie, czyli cyrk, którego nikt nie ogarnia

Od kilu dni po Internecie furorę robi filmik ze śpiewającym na Mszy Św. irlandzkim kapłanem. Linku nie wstawiam, bo już chyba wszyscy widzieli to zjawisko. Jedna z katolickich gazet -  „Gość Niedzielny” odważyła się skrytykować występ księdza, gdyż pozwolił sobie zaśpiewać na Mszy zmodyfikowany utwór znany z filmu animowanego Shrek.  No i zaczęło się...


Na filmiku widać, że rzeczony ksiądz ma już spore doświadczenie w sprawowaniu Eucharystii i na pewno przepisy liturgiczne są mu doskonale znane. Zakładam, że doskonale wie, jakie zasady rządzą prowadzeniem tego sakramentu. Doskonale wie, że są ścisłe przepisy dotyczące muzyki w liturgii, a jeśli nie, to może o tym przeczytać w dokładnych przepisach liturgicznych -  dla dociekliwych będzie filmik poniżej – że muzyka w liturgii charakteryzować się powinna  doskonałością formy i sakralną treścią -  i ja chciałbym zapytać GDZIE w tym utworze występują wymienione powyżej elementy? Zwłaszcza ta sakralność?

Żeby była jasność, nikt rzeczonemu księdzu nie broni śpiewać, ani tym bardziej sprawiać takie prezenty swoim bliskim. Ma talent - naprawdę fajnie - ale tak samo jak w przypowieści o talentach, trzeba się nimi umiejętnie posługiwać. Sam niedawno  ślubowałem mojej kobiecie miłość, wierność i uczciwość małżeńską i tak, miało to miejsce w kościele, a kapłan błogosławił nasz sakrament  -  ponieważ sakramentu małżeństwa udzielają sobie małżonkowie, a zadaniem kapłana jest pobłogosławić ten związek.  [Nie, ślub pod płotem z przekonaniem, że Bóg jest wszędzie i nie potrzebuje pośredników, nie będzie uznany za ważny] i  chociaż kapłan, który błogosławił nasz związek ma naprawdę niesamowitą dykcję i równie niesamowity głos, nie wpadł na równie ekscentryczny pomysł, ponieważ on miał zupełną świadomość tego, że występuje w imieniu Boga, a nie swoim, o czym - jak zakładam - zapomniał irlandzki duchowny. Bo gdyby Jezus chciał, żeby śpiewać nowożeńcom tkliwe pioseneczki w trakcie Mszy, to na pewno takowe przepisy znalazłyby się w przepisach liturgicznych już kilka wieków temu. Ale ich nie ma. Jaki stąd wniosek?

Oczywiście, kiedy tylko pojawił się tekst z "Gościa" ruszyła lawina "hejtu", na kler: że  to pedofile, że jeden biedny ksiądz ładnie zaśpiewał i już wszyscy się na niego rzucili i tak dalej. Najlepsze jest to, ze wszystkie te wypowiedzi przypominają wypowiedzi polskich polityków, w myśl zasady nie znam się to się wypowiem. W moich rodzinnych stronach funkcjonowało powiedzenie, że Polacy po wódce są najlepszymi lekarzami, politykami i teologami – tak, bo każdy ma rację, z tym że racja jest jak d…  każdy ma swoją. I komentarze, zwłaszcza te z Onet.pl po prostu rozwalają
-  fajny ksiądz, widać że z powołania  -   a po czym to widać? Po ornacie, czy po czystości głosu? A może jest jeszcze jakieś kryterium, bo nie bardzo wiem skąd taki osąd?
-  kto śpiewa, ten dwa razy się modli -   czyli od dzisiaj mogę poprosić o Stairway to Heaven jako hymn na Wejście? 
- skoro ksiądz podczas Mszy reprezentuje Chrystusa -  to taki Chrystus podoba mi się najbardziej -  naprawdę super, ale Chrystus jest jeden i  nie zawsze taki, jaki nam się podoba, kiedy wyrzuca nam brak chęci poprawy, naszą zatwardziałość i nie wierność nie jest już taki słodki… inaczej starożytny Sanhedryn i reszta "ferajny" nie usiłowałaby go zgładzić. Z resztą słyszałem ostatnio tekst, jakoby Chrystus, gdyby rozpoczął swoją publiczną działalność, prawdopodobnie skończyłby na elektrycznym krześle...
I jeszcze jedno, kiedy była cała ta Shrekomania, jeden z księży w parafii [nie w naszej diecezji] pozwolił w czasie Mszy na Hallelujah ze Shreka. I teraz jedna rzecz -  dzieci maja zabawę: tak pięknie śpiewają, rodzice tacy zadowoleni, że dzieci zaangażowane w Mszę świętą, ksiądz też taki zadowolony, tylko czemu potem jedyne, co interesowało dzieci to to, kiedy będzie Shrek na Mszy -  to na Mszy ma być Jezus czy Shrek? I zgadnijcie co skojarzyło mi się w momencie kiedy oglądałem ten filmik i słuchałem hallelujach -  Shrek w ornacie...

A na koniec jeszcze tekst z Internetu, którego sam nie ogarniam: "Może chodziłbym na Mszę, gdyby księża tak śpiewali jak ten ksiądz" – czego tak naprawdę szukasz na Mszy?  Rozrywki? To idź do cyrku, bo Eucharystia do rozrywki nie służy! A hejterom, którzy uważają, ze zabraniam chodzić innym do kościoła odpowiadam: Nie, nie zabraniam. Natomiast próbuję zmusić do zastanowienia się po co tam iść?

Dla dociekliwych w tym temacie, obiecany filmik:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz